Tomasz Cichocki szykuje się do ponownego samotnego rejsu dookoła świata bez zawijania do portów “z wiatrem” czyli szlakiem kliprów, zostawiając słynny Horn na koniec. Olsztynianin w maju 2012 roku okrążył już glob, ale miał przymusową przerwę.

1 lipca 2011 roku na podkładzie “Polskiej Miedzi” wystartował z francuskiego Brestu. Po 10 dniach żeglugi pokonał magiczną barierę 1000 mil morskich, miesiąc zajęło mu przekroczenie równika. 29 września silny sztorm spowodował uszkodzenie płetwy sterowej. Jednak nie była to najgorsza rzecz tamtej nocy; kilka godzin później po uderzeniu fali Cichocki upadł i stracił przytomność (m.in. złamał żebro, rozciął głowę).

Po tych wydarzeniach musiał zawinąć do Port Elizabeth. Przez to utracił szansę na wpisanie rejsu do Księgi Rekordów Guinnessa, ale postanowił kontynuować żeglugę tak, jakby nadal walczył o najlepszy wynik.

Pod koniec listopada, niespełna miesiąc po opuszczeniu australijskiej mariny, na jachcie zepsuł się system łączności i z kapitanem nie było kontaktu, a jego położenie śledzono za pomocą systemu AIS. W drodze powrotnej przez Atlantyk utracono i ten sygnał z nadajnika AIS. Przez ponad 40 dni nie było żadnej informacji o “Polskiej Miedzi”. Jacht zlokalizowano dopiero w pobliżu Azorów, a Cichocki zakończył rejs w Brescie po 312 dniach. Już wówczas marzył o ponownej próbie.

“Zamknięcie wokółziemskiej pętli poczytywałem sobie za sukces, ale pozostał niedosyt, bowiem moim celem było opłynięcie globu bez zawijania do portów. Niezrealizowanie zadania, jakie postawiłem przed sobą, nie dawało mi spokoju. Dlatego po zejściu na ląd od razu myślałem o ponowieniu wezwania” – powiedział 56-letni Cichocki.

Jak podkreślił, najważniejszy w tym całym projekcie jest jacht. “Nie mogę narzekać na poprzedni, ale świat idzie naprzód i trzeba było myśleć o nowym. Jestem szczęśliwy, że z pomocą przyszła stocznia Delphia w Olecku, która nie potraktowała mnie przedmiotowo. Budowany jest 47-stopowy jacht (ok. 15 m), który będzie dłuższy o prawie trzy metry od “Polskiej Miedzi”, inaczej skomponowany i wyposażony, uwzględniający doświadczenie, jakiego nabyłem podczas rejsu” – poinformował.

Pytany o nazwę jednostki, kapitan zaznaczył, że na razie jest robocza – “Delphia Polska”. Wodowanie planowane jest na początek kwietnia, potem – rejs testowy pod Reykjavik. W lipcu Cichocki chce wyruszyć do Brestu, skąd na przełomie sierpnia i września wystartuje dookoła globu trasą znacznie trudniejszą od typowej, a więc najpierw Przylądek Dobrej Nadziei w RPA, potem Australia i na “deser” – osławiony Horn.

Szczegóły niebawem na http://www.kapitancichocki.pl

1 KOMENTARZ

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wprowadź swój komentarz
Twoje imię

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.